Protest branży gastronomicznej w Elblągu
Czarna polewka to symbol ostatniego posiłku dla rządu od umierającej gastronomii. Zostaliśmy zostawieni bez pomocy. Walczymy o nasze restauracje, o to, żebyśmy mogli dalej funkcjonować – mówi Bartosz Majchrzak, prezes Elbląskiego Klubu Szefów Kuchni. Zgodnie z rozporządzeniem rządu, lokale gastronomiczne mają pozostać zamknięte do odwołania. Rząd ogłosił pakiet pomocowy, ale proponowane wsparcie, czyli zwolnienie ze składek ZUS w listopadzie i bezzwrotna dotacja 5 tys. zł dla małych i mikro firm, to zdaniem protestujących zdecydowanie zbyt mało, zwłaszcza że informacja o zamknięciu restauracji ogłoszono z dnia na dzień.
Zostaliśmy poinformowani przez rząd, że jesteśmy zamknięci do odwołania. Nie możemy przewidzieć, co będzie za miesiąc, za dwa. Jak będzie wyglądała nasza stabilizacja? W tej chwili jej nie mamy. Można to było załatwić inaczej. Nie trzeba było nas zamykać, należało z nami rozmawiać - mówi elbląska restauratorka Marta Makowska.
Podczas protestu zbierane były podpisy pod petycją z postulatami o działanie rządu w sprawie ratowania branży gastronomicznej. Petycję można znaleźć także na fanpejdżu elbląskiego Klubu Szefów Kuchni.
Czytaj też: "Będziemy wychodzić do skutku!". Strajkujący zablokowali elbląskie ulice [WIDEO]
W samym Elblągu z bezpośrednio z branżą restauratorską związanych jest około 600 osób. Do tego dochodzą firmy i ludzie współpracujący z gastronomią - dostawcy, producenci czy usługodawcy.
Polecany artykuł: